Zbliżający się dzień 1 listopada to dobry dzień do refleksji. O śmierci na drodze mówi kazanie przygotowane przez ks. Michała z parafii św. Józefa w Zabrzu...
1 listopada. Cmentarze jaśnieją od tysięcy płonących na grobach zniczy. Ale nie tylko cmentarze. Również na naszych
drogach, w miejscach gdzie doszło do śmiertelnych wypadków, palą się znicze wyrażające pamięć o zmarłych. W tradycji bowiem 1 listopad jest dniem pamięci o
zmarłych, również tych tragicznie zmarłych na naszych drogach. A jest ich naprawdę sporo.
Jak podaje Komenda Główna Policji na naszych drogach w roku 2008 zginęło ponad 5 tys. ludzi. Zresztą prawie codziennie możemy przeczytać w gazetach czy portalach
internetowych o wypadkach drogowych, niestety śmiertelnych:
„Tragiczny finał ryzykownego wyprzedzania”
„Tragiczny wypadek. Nie żyje kobieta i jej 5-letnia córka”
„BMW kompletnie roztrzaskane na drzewie”
„Tragiczny wypadek: zakleszczony w rozbitym aucie mężczyzna spłonął”
Każda śmierć na drodze jest jedną wielką tragedią dotykającą wiele osób. Można na nią spoglądać z wielu perspektyw. Z duchowego punktu widzenia, człowiek
często nie jest przygotowany na śmierć, która brutalnie wkracza w jego życie. Śmierć w tych przypadkach przychodzi nagle, niespodziewanie, całkowicie
zaskakując człowieka a wtedy zbyt wiele dusz bez spowiedzi, bez wiatyku i namaszczenia, za szybko spotyka się ze swoim Zbawicielem, zdając mu sprawę z
całego swojego życia. Dlatego też w tym czasie wspominając naszych bliskich zmarłych, pomódlmy się również za tych wszystkich, którzy ponieśli śmierć na
drodze, polecając ich Bożemu miłosierdziu. Niech odpoczywają w pokoju!
W naszych modlitwach wspomnijmy też na ich rodziny, które dotknięte swoistą tragedią, nawet wiele lat po wypadku, mogą nosić w swoich sercach ranę a nawet
wyrzut do Boga zawarty chociażby w pytaniu „Dlaczego?” A przecież Bóg tego nie chciał! To człowiek wsiada za kierownicę po kilku głębszych, nie Bóg; to
człowiek wciska gaz do dechy, nie Bóg; to człowiek łamie przepisy, nie Bóg; i wreszcie to człowiek w wypadku zabija siebie i innych, nie Bóg! Bóg jedynie może
uszanować nasz wybór. Każdy z nas ma bowiem swój rozum, każdy z nas ma wolną wolę i może czynić co zechce, ale musi liczyć się z konsekwencjami swoich
poczynań.
A konsekwencje w tych wypadkach są przerażające. Dlatego też niech te płonące znicze na poboczu, posłużą nam do opamiętania, do opanowania się na drodze, szczególnie w ten jesienny, niebezpieczny czas, abyśmy nie dołączyli przedwcześnie do tych, których
wspominamy 1 listopada. Bo wyobraź sobie sytuację, że to Ty spowodowałeś wypadek… leżysz zakleszczony w aucie… widzisz nadjeżdżającą karetkę, policję…
widzisz gapiów żądnych sensacji… oczami wyobraźni widzisz swoich najbliższych… i w tej chwili umierasz…
1 listopada jest dobrym czasem do refleksji nad przemijaniem, życiem i śmiercią, także swoją. Dlatego też przy okazji zastanówmy się czy tak chcemy stracić swoje
życie?
ks. Michał Pilśniak z parafii św. Józefa w Zabrzu
(źródło: onet.pl)